wtorek, 12 lipca 2011

Byłyśmy w ZOO...

no właśnie byłyśmy, a nie byliśmy, co w praktyce oznacza stoczenie nierównej walki (ja przeciw  dwóm perszingom) na obcym polu. Marzyły mi się piękne kadry moich dziewczątek na tle nowo poznanych zwierzątek, ew. wyciagających rączki do oddalonych czworonogów, z dala obserwujących ich życie. Ale niestety nie było tak różowo - dziewczyny maniakalnie wręcz próbowały wejść do każdej zagrody, przejść przez każde ogrodzenie itp., a tam, gdzie było to z gruntu rzeczy nie możliwe nawet nie oddchodziły, albo nagle zaczynały bawić sie w berka. koniec końców zrobiłam dosłownie kilka zdjęć ... Hmmm...